Liberal Arts and Sciences na UAM

Liberal Arts and Sciences na UAM

Liberal Arts and Sciences? Sztuki wyzwolone? Artes liberales? Jak się w tym wszystkim odnaleźć?


Profesor Rafał Witkowski, Prorektor ds. współpracy międzynarodowej, Dyrektor Centrum Liberal Arts and Sciences (p.o.)

Profesor Rafał Witkowski
Prorektor ds. współpracy międzynarodowej
Dyrektor Centrum Liberal Arts and Sciences (p.o.)

RW. Studia z dziedziny artes liberales czyli sztuk wyzwolonych od początku istnienia były związane z nauczaniem uniwersyteckim. To, co teraz chcemy wprowadzić na UAM, to nic nowego, a raczej powrót do nieco zapomnianej tradycji.

W XIX w organizacja uniwersytetów zmieniła się na tyle, że wydział, który zajmowałyby się nauczaniem sztuk wyzwolonych, został zepchnięty na margines. Na kontynencie europejskim tradycje te w największym stopniu zachowali na swoich uczelniach Holendrzy. Artes liberales kładzie nacisk na ogólne przygotowanie studenta, a dopiero później, po zdobyciu podstawowej wiedzy humanistycznej bądź ścisłej, na specjalizację. Zatem Ci, którzy studiują sztuki wyzwolone najpierw skupiają się na szerokiej perspektywie, a dopiero potem na konkretnej dziedzinie. Dzięki temu zyskujemy nowe spojrzenie na to, kim - czym jest człowiek, kultura, jak rozwijała się cywilizacja europejska. Jeśli ktoś od początku studiuje tylko np. chemię bioorganiczną jego postrzeganie świata może być zawężone, to samo dotyczy studiów humanistycznych.

Zamierzamy skorzystać z wiedzy oraz doświadczenia tych, którzy próbują przywrócić spojrzenie na nieco inne funkcjonowanie uniwersytetu. Mamy przyjaciół, którzy prowadzą zajęcia z Liberal Arts and Sciences w Warszawie, na niemieckich i holenderskich uczelniach, chcemy te programy dostosować do naszych warunków. Ma to zaprocentować nowym modelem kształcenia. Nie mamy w planach zastąpienia istniejących już struktur, tylko chcemy stworzyć nową ścieżkę, możliwość dla tych, którzy mają inne potrzeby, nie tylko strice zawodowe, ale również intelektualne i duchowe. Ten model byłby tylko uzupełnieniem oferty dydaktycznego naszego uniwersytetu. W tradycji sztuk wyzwolonych retoryka i gramatyka zawsze były łączone z matematyką czy astronomią, a wizja łączenia tych dwóch sfer (nauk humanistycznych i ścisłych) funkcjonowała przez całe wieki....

Od późnego antyku do dzisiaj...

...im bliżej współczesności, tym bardziej termin artes liberales był ograniczany do różnych dziedzin humanistyki, a nauki ścisłe coraz bardziej rugowały te połączenia.

W modelu, jaki jest dziś realizowany na Uniwersytecie we Fryburgu, nawiązano do tej późnoantycznej i wczesnośredniowiecznej wizji. Oni używają sformułowania "Liberal Arts and Sciences".

W programie, który jest możliwy do przyjęcia w Polsce, proponujemy pewien zakres podstawowych zajęć dla wszystkich, które dotyczą kwestii ogólnych, tego, czym jest cywilizacja, nauka. To obowiązkowe przedmioty na pierwszym roku studiów, które wprowadzają do różnych gałęzi wiedzy. Następnym stopniem kształcenia jest lista przedmiotów o wyższym stopniu zaawansowania oraz wybieranie przedmiotów specjalizacji z oferty dydaktycznej z różnych dyscyplin. W obecnym systemie prawnym w Europie, żeby nadać konkretny tytuł magistra, musimy się wyspecjalizować albo w kierunku humanistycznym albo ścisłym. Nasi wykładowcy najczęściej przygotowują specjalne, znacznie szerzej nakreślone zajęcia, tak, by dotykały też tej drugiej sfery. Ponieważ możemy nadawać stopnie naukowe w obrębie jednej dyscypliny wiodącej, będziemy musieli ją wskazać, choć optymalnie studenci powinni mieć wybór, czy chcą tytuł licencjusza, a później magistra, w sferze nauk humanistycznych, czy ścisłych.

To trochę sztuczny podział?

Owszem, trochę ... Gdybyśmy byli konsekwentni i wrócili do poziomu funkcjonowania uniwersytetu w wiekach średnich, to oczywiście musielibyśmy nadawać tytuł "licencjata sztuk wyzwolonych". Natomiast myśląc o tym, jak dziś funkcjonuje świat nie wiem, czy takie cofnięcie się byłoby do przyjęcia. Rozwój nauki jest ogromny i nie sposób tego nie zauważyć. 

Chcecie Państwo dohumanizować wszystkie kierunki?

Nie, nie. Gdybyśmy chcieli, to moglibyśmy zobligować studentów chemii, fizyki, matematyki czy informatyki do odbycia minimum piętnastu wykładów z tych, oferowanych przez wydziały humanistyczne. Takie pomysły już były. Moglibyśmy to także zrobić w przeciwnym kierunku, wpisując w program obowiązkowy dla humanistów zajęcia z chemii, czy matematyki.

Chcemy zaproponować od początku inny sposób myślenia, patrzenia na naukę i na studia jako na coś, co głębiej nawiązuje do szeroko rozumianej średniowiecznej tradycji europejskiej. Nauczanie, które daje możliwość odpowiedzi na pytanie: czym-kim jest człowiek rozpatrywany w sferze materii i ducha? Od początku chcemy tworzyć zajęcia, możliwe do udźwignięcia dla osób, które są humanistami, ale posiadają konkretną wiedzę o biologii i fizyce. Nie jest intencją naszą, żeby kształcić geniuszy, którzy będą są w stanie tworzyć poezję grecką, i jednocześnie rozpisywać równania matematyczne czy procesy chemiczne.

Czy nie prościej byłoby przy wszystkich kierunkach poza utworzeniem nauk humanistycznych, obowiązkowo dołożyć na przykład etykę? Kiedyś chyba tak było..., generalna wiedza o filozofii moralności towarzyszyła wszystkim przedmiotom.

Gdybyśmy spojrzeli na to w ten sposób, to wychodzilibyśmy z takiego założenia, że wiemy lepiej, co jest dobre dla studentów fizyki czy chemii, i mówimy im, jak mają zmieniać swoje programy studiów, żeby były lepsze.

Nie tyle zmieniać, co uzupełniać...

Proszę zwrócić uwagę, że dziś nic nie stoi na przeszkodzie aby student, który studiuje chemię czy fizykę, a interesuje się prawem lub filozofią, ,uzupełniał swoją wiedzę… Na uniwersytecie warszawskim działa specjalna jednostka, która łączy tych, którzy nauczają w ramach artes liberales. Tam współpracują ludzie z wydziałów humanistycznych i ścisłych, którzy nie traktują tego programu jako zagrożenia dla konkretnych nauk, tylko podzielają wizję szerszego spojrzenia na nauczanie.

Możemy coś takiego inicjować i koordynować. Realizacja nie jest jednak taka prosta, gdyż musimy znaleźć się w ramach prawa naznaczonego przez nową ustawę. Musimy także znaleźć chętnych do współpracy z różnych wydziałach UAM.

W doświadczeniach holenderskich lub niemieckich uniwersytetów ciekawe jest to, że jednostki uniwersyteckie prowadzące studia Liberal Arts and Sciences są w znacznie większym stopniu międzynarodowe, niż inne wydziały. Językiem nauczania na uniwersytecie we Fryburgu jest język angielski, ponieważ 25 % studentów to obcokrajowcy.

W Polsce przygotowanie licealistów do studiowania na zagranicznych uczelniach lub w języku angielskim generalnie jest niewystarczające, ale stosowanie w dydaktyce języka obcego, który jest medium komunikacyjnym, od razu otwiera jednostki uniwersyteckie na współpracę międzynarodową. Za kilka miesięcy w Korei Południowej odbędzie się światowa konferencja szkół w których jest nauczany program Liberal Arts and Sciences. Dominować będą oczywiście uczelnie angielskie i amerykańskie, ponieważ tam najszerzej przetrwała tradycji sztuk wyzwolonych, ale też dlatego, że ich językiem naukowej komunikacji jest angielskim.

Zależy nam bardzo na tym projekcie, poświęciliśmy wiele czasu, aby zdobyć doświadczenie i wiedzę. Tak naprawdę nie wprowadzamy rewolucji kopernikańskiej, chociaż to może tak wyglądać w świecie, który zapomniał o idei nauczania w duchu Liberal Arts and Sciences.

… i o ogólnie pojętym humanizmie….

Problem daleko posuniętej specjalizacji różnych dziedzin nauki może być pokazany przez odwołania do przykładów, które każdy wykładowca akademicki zna z własnego doświadczniea. Możemy to zobaczyć, kiedy myślimy o relacjach między człowiekiem a zwierzęciem, człowiekiem na przyrodą. Weterynarz skupi się na badaniu procesów chemicznych, które zachodzą w organizmie chorego zwierzęcia, dla etyka istotne będą kwestia relacji człowieka do (cierpiącego ?) zwierzęciem. Co stoi na przeszkodzie, żeby w wykładzie dotyczącym ludzi i zwierząt poruszyć wszystkie oba te aspekty ?

Na czym będzie polegał projekt ?

Program będzie się składał z trzech części. Chcemy, żeby był podobny do tych, jakie istnieją naw federacji uniwersytetów działających w ramach EUCOR. Tam studia na poziomie licencjackim trwają trzy albo cztery lata. Najprawdopodobniej wybierzemy trzy lata.

Na pierwszym roku studiów będą zajęcia podstawowe: terminy, zagadnienia (core). Druga część to zajęcia do specjalizacyjne w ramach zajęć humanistycznych oraz związanych z naukami ścisłymi (major). Trzecim elementem programu będą zajęcia, które każdy będzie mógł wybrać z puli przedmiotów oferowanych przez nas (electives). To umożliwi studentom rozwijanie swoich zainteresowań. Dzięki temu, że programy oferowane przez nadreńskie uniwersytety (EUCOR) oraz UAM będą podobne, łatwiejsze będą wyjazdy w ramach programu Erasmus Plus. 

Macie Państwo jakieś rozeznanie rynku, w jakim sektorze studenci będą pracować?

Powiem Pani co robią studenci naszego wydziału: jeden jest szefem przewozów poczty wielkopolskiej, jeden burmistrzem, są też tacy, którzy pracują w bankach.

No i mamy premiera, który jest po historii.

Mieliśmy dwóch premierów i jednego prezydenta, którzy skończyli studia historyczne… Nie myślmy w taki sposób, że jeśli ktoś kończy historię, to może być tylko historykiem, bo życie pokazuje, że tak się nie dzieje. Jeśli ktoś ma przygotowanie, które pozwala mu funkcjonować we współczesnym świecie i sensownie zabierać głos przy stole w różnych sferach, a do tego ma osobowość, to znajdzie pracę. Oczywiście chętnie bym wrócił do tego pytania za dziesięć lat, kiedy będziemy już znali losy naszych pierwszych absolwentów, wtedy też stwierdzimy, co trzeba zmodyfikować. W naszym programie myślimy nie o konkretnej niszy na rynku pracy, a o takim przygotowaniu studentów, żeby oni mogli łatwiej odnaleźć się na rynku pracy w tych dziedzinach, które nie wymagają certyfikowanego przygotowania. 

Będzie można przyjść jako wolny słuchacz?

O tym na razie nie myślimy. Jeśli chodzi o zajęcia, na które może uczęszczać szersze grono słuchaczy, to oferuje je Uniwersytet Otwarty, który z sukcesem rozwija swoją ofertę dydaktyczną dla wszystkich.

Wiem, że jest wiele osób, które by chciały, wrócić do źródeł… Przyjęło się, że jeśli ktoś jest wykształcony, to jest niewierzący, okazuje się, że jest wręcz odwrotnie. Nie mówiąc o Albercie Einsteinie, Leszku Kołakowskim czy innych wielkich filozofach i fizykach…

Jeśli ktoś specjalizuje się w konkretnej dziedzinie nauk ścisłych, jak na przykład Einstein, to na pierwszy rzut oka nie jest humanistą. Natomiast przygotowanie Einsteina do wypowiadania się o kwestiach dotyczących roli człowieka w społeczeństwie było oparte o solidne podstawy: etyczne, filozoficzne, polityczne, kulturowe. Zabierając głos w kwestii bomby atomowej, potrafił mówić nie tylko o zagadnieniach fizyki, ale również o jej przemożnym i wieloaspektowym wpływie na dzieje ludzkości. To może dosyć górnolotny przykład, ale o tyle dobry, że pokazuje, jak splatały się nauki ścisłe i humanistyczne w życiu tego wybitnego człowieka.

spisała Mariola Zdancewicz
Fot. Adrian Wykrota, Przemysław Stanula

 

* Termin sztuki wyzwolone pochodzi od Marcjanusa Kapeli który w V wieku stworzył dzieło „O zaślubinach Merkurego i Filologii” (De nuptiis Philologiae et Mercurii, w którym zawarł wszystkie wykładane w szkole nauki (składało się z siedmiu ksiąg) i nazwał je siedmioma sztukami wyzwolonymi. Celem księgi było odwzorowanie świata w nauce. Kasjador w VI wieku w dziele O rzeczach boskich i ludzkich dostosował podręcznik Kapelli na użytek kształcenia chrześcijańskiego.

Sztuki wyzwolone – siedem dyscyplin wiedzy, które były podstawą wykształcenia w okresie późnej starożytności i średniowiecza.

Sztuki wyzwolone dzielono na dwie grupy: trivium i quadrivium.

  • Trivium – gramatyka, dialektyka, retoryka
  • Quadrivium – muzyka, arytmetyka, geometria, astronomia

Dlaczego Liberal Arts and Sciences?

Dlaczego Liberal Arts and Sciences?

Wprowadzenie

Laurent Boetsch ECOLAS LIberal Arts lecturer

Laurent Boetsch
– były przewodniczący ECOLAS
(European Consortium of Liberal Arts and Sciences),
wykładowca European Collegeof Liberal Arts w Berlinie

To krótkie wprowadzenie odnosi się do spraw, w które angażowałem się przez wiele lat – najpierw jako student, potem jako profesor, członek władz uniwersyteckich, twórca prawa, a teraz jako rzecznik w ramach Unii Europejskiej. Wiem, że spektrum postaw względem Liberal Arts and Sciences rozciąga się od sceptyzmu przez ciekawość aż po fanatyczne niemal oddanie. Mam nadzieję, że przedstawiając niektóre cechy, które najlepiej definiują Liberal Arts and Sciences jako program, będziemy mogli rozpoznać zarówno jego mocne strony, a być może również część ograniczeń jako formy edukacji na poziomie licencjackim w XXI w.

Starożytne początki

Termin “sztuki wyzwolone” (liberal arts) nie jest w Europie niczym nowym. Przez całe wieki, rozpoczynając od ich początków w tradycji grecko-rzymskiej oraz ich ewolucji w okresie średniowiecza i renesansu, definiował on edukację wyższą poprzez zorganizowanie jej wokół siedmiu sztuk wyzwolonych trivium oraz quadrivium.

Myśliciele starożytni stawiali sobie za cel odróżnić jasno pomiędzy edukacją (education) a kształceniem dziedzinowym (training). To rozróżnienie pozostaje istotną cechą programu Liberal Arts and Sciencess we współczesnym wydaniu.

Jest on niczym innym jak zastosowaniem oraz sposobów myślenia oraz uczenia się z okresu klasycznego do realizacji celów nowoczesnej edukacji typu liberal arts. Znaczenie krytycznego myślenia, kształcenia się przez całe życie oraz przyjmowania odpowiedzialności za własne myśli i ich wyrażanie pozostają wśród fundamentów sztuk wyzwolonych niezmiennie współtworzą fundament sztuk wyzwolonych.

Współczesność

Impuls do rozwoju edukacji w formule Liberal Arts and Sciences w obrębie wspólnoty europejskiej związany jest z procesem bolońskim. Kluczowe dla powstania tego impulsu było zalecenie, aby podzielić cykl studiów na trzy części: studia licencjackie, magisterskie oraz doktoranckie. Chcąc zwiększyć mobilność studentów, instytucje, które potraktowały ten podział poważnie, uznały, że trzeba dobrze przemyśleć, co właściwie definiuje stopień licencjacki: jakie są jego cele, czego powinni się nauczyć studenci, jakie środki będą do tego najlepsze i jak można obiektywnie ocenić ich postępy. To właśnie w tym miejscu programy typu Liberal Arts and Sciences wyłoniły się jako wartościowa alternatywa dla tradycyjnych form studiów licencjackich.

Poza procesem bolońskim, ważnym bodźcem do rozwoju programów LAS były również nowe wyzwania, które przyniósł ze sobą XXI wiek. Troska o przyszłość wymaga poważnego zastanowienia się, jak kształcić tych, którzy będą stawiać czoła owym wyzwaniom. Zmiana klimatu, inżynieria genetyczna, groźba pandemii, alokacja kurczących się zasobów naturalnych to niezwykle poważne problemy. Mimo to, ich potencjalne rozwiązania można znaleźć stosując właśnie takie podejście do problemów, jakiego uczą się studenci liberal arts. Chociaż możemy mieć nadzieję, że kwestie te zostaną ostatecznie rozwiązane, to jednak mają one charakter długoterminowy, a wiedzę potrzebną do ich rozwiązania trzeba dopiero wytworzyć. Student, który nie potrafi adaptować się do radykalnie zmieniających się okoliczności, albo który nie rozumie, w jaki sposób jego własny kierunek studiów wiąże się innymi dyscyplinami, który nie potrafi podchodzić do problemów w sposób krytyczny, czy też nie umie współdziałać w grupie, nie potrafi precyzyjnie i przekonywująco przedstawić swojego zadania, czy wreszcie nie jest skłonny do wsłuchania się w cudzą perspektywę, nie będzie w stanie wnieść istotnego wkładu w rozwiązanie tych problemów. Dlatego to właśnie akcent na kompetencje miękkie czy też sprawności poznawcze jest tym, co odróżnia edukację w ramach LAS od kształcenia dziedzinowego. 

Wiele dróg

Trzeba zrozumieć, że nie ma jednego, z góry ustalonego wzoru, jak zaprojektować i wdrożyć program studiów typu Liberal Arts and Sciences. Trudno tu o sztywne definicje, ponieważ LAS podlegają nieustannym przemianom. Cecha ta drażni krytyków, którzy woleliby konkretną definicję. Ponieważ wdrażanie programów Liberal Arts and Sciences jest silnie kojarzone z amerykańskim szkolnictwem wyższym, część krytyków twierdzi, że system amerykański stanowi odpowiedź na szczególne warunki, które nie występują w innych częściach świata, gdzie historia, kultura i tradycja ukształtowały inne podejścia do kształcenia uniwersyteckiego. Mimo to wyświadczylibyśmy LAS niedźwiedzią przysługę, próbując zdefiniować je jako konkretny, niemożliwy do przeniesienia model nauczania, zamiast badać, w jaki sposób jego zasady są (mogą być) realizowane w różnych kontekstach edukacyjnych.

Przy odpowiedniej determinacji nie istnieje takie uprzedzenie kulturowe, które wykluczałoby dobrą dydaktykę, rygorystycznie prowadzone badania oraz starania na realizacji intelektualnego i osobowego potencjału studentów. To właśnie przypadek europejskich programów Liberal Arts and Sciences, które narodziły się w ciągu ostatnich 20 lat, i które gwałtownie ewoluują w stronę specyficznie europejskiego modelu - skoncentrowanego na studentach, interdyscyplinarnego, zorientowanego na konkretne kwestie i problemy.

Założenia

Jakie są w takim razie podstawowe cechy programów Liberal Arts and Sciences? Pozwolę sobie wymienić te, co do których zgadzają się europejskie i amerykańskie ośrodki naukowe:

  • szerokość i głębia: studenci mają osiągnąć wysoki poziom kompetencji naukowych z zakresu różnych dyscyplin nauk humanistycznych, społecznych i przyrodniczych. Powinni też rozumieć, w jaki sposób dyscypliny te wiążą się ze sobą nawzajem.To właśnie z tego postulatu wypływa nacisk na interdyscyplinarność w kontekście europejskim.. Jednocześnie muszą zdobyć i być w stanie stosować pogłębioną wiedzę w obszaru przynajmniej jednej dyscyplinie naukowej.

  • efekty kształcenia kierunku powinny kłaść wyraźny nacisk na rozwój kompetencji poznawczych takich jak rozwiązywanie problemów, niezależne, krytyczne myślenie, umiejętność organizacji pracy samodzielnie oraz w grupie, umiejętność komunikacji ustnej oraz pisemnej

  • kształcenie skoncentrowane na studentach, które stawia sobie za cel zaangażowanie studentów w całość procesu edukacyjnego

Zastosowanie tych strategii wymaga szczególnego środowiska edukacyjnego. To właśnie ono zdaje się najmocniej wyróżniać edukację typu LAS. Program studiów, strategie pedagogiczne, życie studenckie w klasie i poza nią ewoluują w taki sposób, aby studenci mogli współtworzyć proces własnej edukacji. Studenci LAS mogą dokonywać wyborów w obrębie programu studiów; oczekują konstruktywnej wiadomości zwrotnej od tych, którzy oceniają ich pracę, mają też możliwość wyrażania swojego zdania w sprawie rozwoju programu studiów i metod kształcenia. Mogą zabierać głos w sali wykładowej w ramach moderowanej dyskusji oraz prezentacji; zajęcia, na które chodzą, obfitują w ćwiczenia oparte o wypowiedzi ustne oraz pisemne. Mówiąc krótko, studentom przyznaje się w całym procesie status udziałowców. Dzięki temu, że biorą na siebie znaczną część odpowiedzialności za to, czego i jak będą się uczyć, przysługuje im pewien udział we własności. I chociaż prawdą jest, że małe grupy i niewielka liczba studentów na wydziale stanowią optymalne warunki do stworzenia takiego środowiska, to jednak istnieje wiele sposobów zorganizowania pracy w dużych grupach tak, by umożliwić zastosowanie tych interaktywnych strategii.

Zadania na najbliższą przyszłość

Przed zwolennikami LAS stoją obecnie dwa wyzwania: udokumentowanie w sposób mierzalny pozytywnego wpływu tej formy studiów na umiejętności poznawcze oraz pozornie wysoki koszt kształcenia skoncentrowanego na studentach. Co do pierwszej kwestii, z całą pewnością znacznie łatwiej jest zmierzyć przyrost wiedzy z zakresu konkretnej dyscypliny niż ocenić postępy w obszarach takich jak krytyczne myślenie, rozwiązywanie problemów oraz gotowość do uczenia się przez całe życie. Niedawne badania w USA pokazały jednak, że studenci LAS na tle osób uczących się na uniwersytetach badawczych, mając do czynienia z jasnym oraz dobrze zorganizowanym nauczaniem oraz mogąc aktywnie współtworzyć proces swojej edukacji, uzyskują znaczną przewagę w zakresie rozwoju kompetencji poznawczych. Co do kosztów natomiast, mały niekoniecznie oznacza droższy, zwłaszcza gdy rozważymy implikacje niedawno zebranych danych na temat retencji, średniej długości trwania studiów, odsetka studentów przyjmowanych na studia magisterskie oraz, rosnąco, płynność wejścia na rynek pracy, to okaże się, że wszystkie one wskazują na przewagę programów Liberal Arts and Sciences.

Zakończenie

Podsumowując, model studiów licencjackich typu Liberal Arts and Sciences to autonomiczne podejście do kształcenia, które wyposaża studentów w umiejętności i kompetencje niezbędne do podjęcia bardziej zaawansowanych studiów, odnoszenia sukcesów zawodowych oraz znalezienia życiowego poczucia sensu. Wymaga on pewnej ramy, w której można by było zaimplementować jego główne główne założenia, ale rama ta jest elastyczna i opiera się w tym samym stopniu o proces i strukturę. Ostatecznie wreszcie, aby jego cele mogły się ziścić w pełni, niezbędna jest dobrze przygotowane, aktywne nauczanie. Biorąc pod uwagę dotychczasowe postępy i sukcesy, warto podjąć refleksję nad pytaniem, gdzie i w jaki sposób pewne elementy Liberal Arts and Sciences, które wcześniej opisaliśmy, mogą znaleźć szersze zastosowanie w ramach programów studiów licencjackich.

 

Nauka łaciny jako języka - dr Marcin Loch

Nauka łaciny jako języka

Jak zostawić za sobą tabele gramatyczne i dotknąć starożytnego świata

dr Marcin Loch
filolog klasyczny, z zamiłowania łacinnik, organista i zegarmistrz.
Od wielu lat organizuje Letnie Szkoły Żywej Łaciny i Greki (
Schola Aestiva Posnaniensis).

Nauka łaciny kojarzy się zwykle źle. Na myśl przychodzą nam raczej tabele gramatyczne niż żywy język, w którym można coś przeczytać, a tym bardziej powiedzieć. Dr Marcin Loch prowadzi na naszym kierunku roczny kurs łaciny i pokazuje, że może być inaczej. Zupełnie inaczej.

LAS to z pewnością wyjątkowy kierunek studiów, z wyjątkową pulą przedmiotów, niezwykłymi studentami i wykładowcami. Wyjątkowy jest także lektorat języka łacińskiego przewidziany w jego programie. W przeciwieństwie do innych kursów łaciny dostępnych w naszym systemie szkolnictwa (gdzie niepodzielnie panuje tzw. metoda gramatyczno-tłumaczeniowa), jego celem nie jest zdobycie wiedzy teoretycznej o języku i kulturze starożytnych Rzymian, ale praktyczna nauka języka łacińskiego.

Zamiast tłumaczenia

Podstawą kursu jest podręcznik Lingua Latina per se illustrata Hansa H. Ørberga, opracowany metodą indukcji kontekstualnej, tj. napisany w taki sposób, by nowe treści prezentowane były zawsze w kontekście sugestywnym i zrozumiałym dla ucznia.

Główną zasadą jest tutaj: legere, agere neque convertere umquam! Nie skupiamy się więc na nieustannym tłumaczeniu i wertowaniu słownika, ale na czytaniu i słuchaniu ze zrozumieniem, równoległym rozwijaniu kompetencji receptywnych i produktywnych.

Tłumaczenie na język polski jest niewielkim elementem kursu, zarezerwowanym dla zdań i treści sprawiających trudności, stosowanym jedynie w przypadku wyczerpania innych możliwości wyjaśnienia danego zagadnienia, wyrazu czy zdania. Środkiem ciężkości jest praca z pisanym i mówionym tekstem łacińskim o stopniu trudności adekwatnym do poziomu zaawansowania studentów, a przez to zdobywanie i rozwijanie całego wachlarza kompetencji językowych w ramach określonych tematów kulturowych i na ustalonym poziomie.

Niewątpliwą zaletą kursu jest nieustanny kontakt z dużą ilością tekstu łacińskiego, na każdym etapie wystarczająco zrozumiałego dla studentów (extensive reading). Ocenie podlega nie wiedza metajęzykowa, ale praktyczne jej zastosowanie. Sprawdziany po każdym przerobionym rozdziale podręcznika polegają na uzupełnieniu luk w zdaniach odpowiednimi formami wyrazów podanych zbiorczo w formie podstawowej w tzw. rozsypance. Jeśli student poprawnie rozwiązuje takie zadania, prowadzący otrzymuje całą garść informacji: a) student rozumie zdanie i jego kontekst, b) wstawiając odpowiedni wyraz w odpowiednim miejscu, rozumie jego znaczenie, c) tworząc poprawną formę, udowadnia opanowanie fleksji w wyznaczonym zakresie.

Pomoce z internetu

Wykorzystanie tego podręcznika, coraz bardziej popularnego na świecie (jest on napisany wyłącznie po łacinie, co czyni go dostępnym niezależnie od narodowości uczących się) niesie ze sobą wiele korzyści praktycznych tak dla studentów jak i prowadzącego zajęcia. Wśród nich wymienić można możliwość skorzystania z wielu materiałów pomocniczych publikowanych w wolnym dostępnie w internecie. Najważniejszymi z nich są interaktywne ćwiczenia, których wypełnienie zajmuje studentom kilka minut. Po ich wykonaniu od razu otrzymują informację o popełnionych błędach – co pozwala im je skorygować, a prowadzącego zwalnia z konieczności sprawdzania olbrzymiej ilości jednakowych ćwiczeń (co nie oznacza oczywiście, że tylko takie zadania wykonujemy) i jest niezwykle pomocne w dobie edukacji zdalnej. Łatwość w dostępie i wykonaniu takich zadań (tzn. studenci nie muszą ich kserować, przepisywać ani wertować słownika, by je rozwiązać) oraz natychmiastowy dostęp do informacji zwrotnej o swoich postępach i popełnionych błędach pozytywnie wpływa na ich motywację do nauki (wypada zwrócić uwagę, że jest to temat niemalże pomijany w dyskusji o dydaktyce języków klasycznych). Poza ćwiczeniami w internecie znaleźć możemy także cały szereg innych pomocy dydaktycznych, których pozbawione są wszystkie inne podręczniki tego języka – na youtube.com dostępne są m.in. „ekranizacje” czytanek (tj. krótkie filmiki po łacinie przedstawiające scenki lub wątki pojawiające się w podręczniku) – można układać do nich testy i ćwiczenia na rozumienie ze słuchu; recytacje czytanek (studenci mogą ich słuchać nawet do poduszki czy w drodze na zakupy), a nawet piosenki (ułożone z wykorzystaniem wyłącznie tych środków językowych, które uczniowie poznali już w przerobionych jednostkach lekcyjnych podręcznika, co sprawia, że są one dla nich zupełnie zrozumiałe). Nie wspomnę o memach, komiksach czy grach pozwalających utrwalić słownictwo lub ćwiczyć dane zagadnienia gramatyczne. 

Łacina w 60 godzin

Nasz lektorat trwa zaledwie 60 godzin, a więc około jedną trzecią czasu potrzebnego do opanowania łaciny proponowaną metodą. Ukończywszy kurs na piętnastym z 35 rozdziałów podręcznika, studenci będą mieć za sobą lekturę wybranych tekstów oryginalnych (jak pierwsze zdania Bellum Gallicum czy Carmen de passere Katullusa),  znać około 750 wyrazów najczęściej pojawiających się w tekstach łacińskich, opanują fleksję i morfologię m.in. w zakresie deklinacji rzeczownika, przymiotnika, zaimków, czasownika w stronie czynnej i biernej czasu teraźniejszego, wybranych imiesłowów, stopniowania przymiotnika i przysłówka, poznają podstawowe i strategiczne (najczęściej używane) wyrażenia oraz konstrukcje składniowe (jak ACI, NCI, zdania pytajne, względne, przyczynowe etc) w obrębie tematów kulturowych takich jak topografia Imperium Romanum w II w. n.e., relacje społeczne typu pan-niewolnik, podział ról w rodzinie i społeczeństwie, układ pomieszczeń w rzymskiej willi, handel i wymiana towarów, części ciała, zdrowie i choroba, podstawowe bóstwa i ich kult, uzbrojenie rzymskiego żołnierza i kampanie wojskowe, kalendarz, pory dnia i roku oraz związane z nimi przemiany w przyrodzie. 

Otwarte drzwi

Tak skonstruowany program nauczania można uznać za „pierwszy stopień wtajemniczenia” – czyli pierwszy, podstawowy poziom zaawansowania znajomości języka, pozwalający na kontynuację kursu (np. w formie zajęć do wyboru) i stworzenie w przyszłości lektoratu, który nie startowałby od poziomu dla początkujących (nazywanego potocznie „nauką od zera”). Dzięki zastosowanym metodom pracy student odczuwa dużo satysfakcji z obcowania z tekstem łacińskim, który może z łatwością zrozumieć bez konieczności sięgania do słownika czy tłumaczenia i postrzegania go przez pryzmat języka ojczystego, wyrabia pozytywne nastawienie do języka łacińskiego i jego użyteczności, postrzega go jako atrakcyjny środek komunikacji, pozwalający zdobywać i rozwijać wiedzę o „nowych światach” (tj. świecie rzymskiego antyku, średniowiecza, renesansu etc). 

Liczymy na to, że taka forma zajęć rozbudzi w studentach pasję poznawczą, zachęci (a przynajmniej nie zniechęci) ich do nauki języka łacińskiego, wskaże najlepszy sposób i drogę do osiągnięcia biegłości w języku łacińskim oraz pozwoli wyrobić dobre nawyki w samokształceniu i uczeniu się języków obcych.

Czytelnia Liberal Arts and Sciences

Podtytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji.Obraz: G. P. Pannini, Galeria obrazów starożytnego Rzymu (1758), Wikimedia Commons

EPICUR dał nam nowy horyzont

EPICUR dał nam nowy horyzont


Krzysztof Smura

Fot. Adrian Wykrota

Prof. Rafał Witkowski z Wydziału Historycznego, który razem z prof. Bogumiłą Kaniewską i dr. Tomaszem Brańką przyczynił się do sukcesu konsorcjum EPICUR odpowiada na pytania Krzysztofa Smury

Spełniło się marzenie i rozpoczęliśmy XXI wiek jako uczelnia prawdziwie europejska. Wnioski złożyły 54 konsorcja, w których składzie znalazło się 300 instytucji szkolnictwa wyższego z 31 państw europejskich. 17 wybrano. W tym EPICUR, w skład którego wszedł UAM. Co pana zdaniem zdecydowało?

Na pewno to, że przedstawiliśmy bardzo dobry projekt. Istotne jest jednak, że kiedy ogłoszono projekt i Komisja Europejska przyjęła przemówienie prezydenta Macrona jako swój program działania, spodziewano się około 150 wniosków. Niestety, przygotowanie ich było tak czasochłonne i na tyle skomplikowane, że ostatecznie do Komisji wpłynęły 54 wnioski, z czego 48 zakwalifikowano, bo spełniały wszystkie wymogi formalne. Kluczem do naszego sukcesu było to, że nad jego przygotowaniem pracowało mnóstwo osób z różnych instytucji i to właśnie spowodowało, że byliśmy w stanie go przygotować. Po prostu osiem uczelni, wchodzących w skład naszego konsorcjum, przez 3–4 miesiące dało z siebie wszystko, co najlepsze.

Wcześniej był rozważany projekt innego konsorcjum. Rektor UAM zdecydował, że idziemy w kierunku EPICURa. Od kiedy tak naprawdę trwały prace?

Świetny projekt przygotował zespół profesora Ryszarda Naskręckiego, ale trzeba było podjąć decyzję. Nie była ona łatwa, a rozmowy trwały bardzo długo. Ostatecznie Rektor zdecydował, że UAM wybiera opcję konsorcjum EPICUR. Tym samym, jeszcze bardziej zintensyfikowano prace. Nie było dnia bez wymiany korespondencji, telekonferencji czy tygodnia, żeby nie być w Strasburgu i nie dyskutować nad projektem. Często były to całodniowe spotkania nad redakcją samego tekstu i jego koncepcją. Były ściśle wytyczone zadania i podział ról. Nie do przecenienia w naszym zespole był wkład pracy prof. Bogumiły Kaniewskiej i dr Tomasza Brańki. Przykładowo, dr Brańka przez swoje doświadczenie z Erasmusa okazał się niezwykle pomocny, bowiem Komisja Europejska zdecydowała, że projekt będzie finansowany w ramach programu Erasmus Plus. To było dla nas o tyle istotne, że nasze biuro działa bardzo sprawnie, i ma wiele cennych kontaktów. Lista osób, która na różnych etapach naszych działań służyła nam pomocą jest bardzo długa. Jestem historykiem, więc np. zagadnienia dotyczące nauk ścisłych konsultowałem z pracownikami wydziałów Matematyki, Fizyki, Chemii, czy Centrum Zaawansowanych Technologii...

Prof. Rafał Witkowski – Musimy sobie uzmysłowić fakt, że EPICUR zrzesza obecnie około 280 tysięcy studentów o kosmicznie etnicznym zróżnicowaniu. Stworzenie rzeczywistych form wymiany dla wszystkich pracowników i studentów  jest fizycznie niemożliwe.

Uniwersytet Europejski nie jest nową inicjatywą. Od 1989 roku istnieje federacja uniwersytetów nadreńskich EUCOR. Będziemy brali z niej przykład?

Zdecydowanie tak. Federacja EUCOR, skupiająca po dwa uniwersytety z Francji i Niemiec oraz uniwersytet ze Szwajcarii, funkcjonuje od lat. Dziś można powiedzieć, że ich doświadczenia uwzględniają nie jedno pokolenie wstecz, a dwa, a nawet trzy. Temu projektowi od dawna też towarzyszy posmak sukcesu w kwestii współpracy transgranicznej między Niemcami i Francuzami. To dla nas nie do przecenienia, jeśli chodzi np. o wykorzystanie ich doświadczeń organizacyjnych, ale trzeba pamiętać, że EPICUR ma swoją, całkowicie własną dynamikę, bo skupia uczelnie z różnych obszarów geograficznych. Z Holandii, Grecji, Austrii, Polski, Niemiec i Francji.

"Uczelnie w ramach programu zbudować mają coś, co można nazwać wirtualnym kampusem. Udostępniają swoim studentom możliwość studiowania na wszystkich uczelniach tworzących sieć równocześnie. To federalizacja uczelni bez konieczności ich fizycznego łączenia" – mówił jakiś czas temu polski wiceminister edukacji. To nadal aktualne?
W znacznej części tak. Musimy sobie uzmysłowić fakt, że EPICUR zrzesza obecnie około 280 tysięcy studentów o kosmicznie etnicznym zróżnicowaniu. Stworzenie rzeczywistych form wymiany dla wszystkich pracowników i studentów  jest fizycznie niemożliwe. Stąd też trzeba znaleźć inne metody współpracy, biorąc pod uwagę fakt, że uczelnie te funkcjonują w różnych systemach prawnych np. Niemcy, oprócz przepisów federalnych, mają jeszcze system prawny w landach, uniwersytet w Amsterdamie jest de facto uczelnią globalną, a w Strasburgu studenci mówią w 150 językach. Konieczne jest więc dobranie możliwości współpracy do tej złożonej rzeczywistości. Nie chcemy stworzyć opcji, w której 280 tysięcy studentów może podróżować po różnych uczelniach. Nie ma i nie będzie takiego budżetu. Część zajęć będzie odbywała się w jednym kraju, a część w innym, a reszta np. internetowo. Przed nami jeszcze wiele problemów do rozwiązania !

Jeśli uzmysłowimy sobie, że sto lat temu, ktoś kto zaczynał studia w Poznaniu, właściwie nie miał żadnej szansy, aby gdziekolwiek wyjechać, a po stu latach studenci będą mieli tak szeroki wybór, to jest to ewidentny przełom.

Czy absolwent takiego uniwersytetu europejskiego otrzyma jeden dyplom, czy może dyplom kilku uczelni, które wchodzą w skład sieci. Co na to prawodawstwo?

Tu jest problem natury prawnej, ponieważ założenia przyjęte w różnych państwach Unii nie są jednorodne. To, że państwa unijne nawzajem uznają swoje dyplomy nie oznacza jeszcze, że poszczególne kraje mogą łatwo wydawać wspólne dyplomy. To będzie jedna z kwestii, którą trzeba będzie rozwiązać w pierwszej kolejności. Na pewno jest zgoda na to, aby studenci otrzymywali dyplom uczelni, którą kończą, i aby na tym dyplomie pojawiło się też logo EPICUR–a. Wydawanie wspólnego dyplomu ośmiu uczelni będzie w dużej mierze zależało od programu studiów, jeśli przykładowo utworzymy jeden program studiów realizowany w taki sam, albo podobny sposób na wszystkich uczelniach konsorcjum.

Obecnie wiemy o 5 mln Euro na rozwój infrastrukturalny dla każdego konsorcjum. Tymczasem już mówi się o dodatkowym finansowaniu. Co to oznacza?

Pula ulega zwiększeniu, ponieważ rząd francuski ogłosił, że każda z uczelni, która bierze udział w przedsięwzięciu, otrzyma wsparcie ze strony władz francuskich. Do 27 lipca francuskie uczelnie mają przedłożyć stosowne dokumenty. Bardzo podobnie postąpił rząd niemiecki. Stanowisko obu rządów jest takie, że tyle samo ile uczelnie otrzymają z Unii, dostaną od państwa. Wiemy również, że cztery holenderskie uczelnie występują do władz o dofinansowanie i wsparcie. Minister Gowin też o tym wspominał, a wstępne rozmowy zostały już przeprowadzone.

Komisja Europejska postanowiła, że pełne finansowanie projektów edukacyjnych rozpocznie się w 2021 roku po przyjęciu nowego budżetu UE. Co to oznacza dla EPICUR–a?

To oznacza, że w nowym budżecie Unii Europejskiej będą zagwarantowane pieniądze na duże projekty edukacyjne i badawcze. Duże, zarówno pod względem finansowania, jak i ciężaru gatunkowego. Jest mnóstwo problemów naukowych, których jedna czy dwie uczelnie nie są w stanie razem rozwiązać. Do takich problemów można podchodzić grupowo. EPICUR daje tę szansę. Z kolei Unia Europejska zapewnia, że tylko te uczelnie, które przejdą fazę pilotażową i zbudują wewnętrzne struktury, będą mogły aplikować o duże granty. Pieniądze będą dostępne tylko dla uniwersytetów europejskich. Jeśli ktoś nie wziął teraz udziału i nie aplikował o uniwersytet europejski, nie będzie brał udziału w podziale. Natomiast, ile z tego będzie miał UAM, zależy od tego, jak dobrze zaczniemy współpracować w ramach federacji, i na ile zaistniejemy jako uczelnia w zespołach badawczych. Przykładowo, są takie projekty, które dotyczą tzw. medycyny precyzyjnej. My nie mamy wydziału medycznego, stąd do pewnych działań i grantów dostępów mieć nie będziemy. Mamy z kolei bardzo dobrze funkcjonujące wydziały Chemii i Biologii, które mogą brać udział w tym projekcie, ale nie jako główny wykonawca. Bardzo dużo zależy od nas.

Prof. Rafał Witkowski – W nowym budżecie Unii Europejskiej będą zagwarantowane pieniądze na duże projekty edukacyjne i badawcze.

EPICUR to nie tylko prestiż, ale i siła naukowa. Uczelnie z Francji, Niemiec, Holandii, Grecji i Austrii. Co mamy sobie nawzajem do zaoferowania?

Można by bardzo dużo na ten temat rozprawiać, ale wspomnę tylko o dwóch aspektach. Efektywna współpraca zależy przede wszystkim od wzajemnych kontaktów uczonych. Drugą rzeczą jest przekazanie informacji o potencjale i możliwościach danych uczelni (networking). Np. Strasburg, zanim jeszcze ogłoszono wyniki, zaprosił różne delegacje (także z Poznania), by pokazać to, co według nich może być obszarem wspólnych badań i aktywności edukacyjnej. W Strasburgu pracuje dziś pięciu laureatów nagrody Nobla. Współpraca z Poznaniem, np. w dziedzinie chemii, już istnieje w wielu przypadkach, ale trzeba jej nadać większą, szerszą formę.

Czytaj też: Epicur stał się faktem

Inny przykład, Thesaloniki. To największy uniwersytet w Grecji. Supernowoczesny i odmienny od Aten. To miejsce, gdzie na Bałkanach łączą się wszystkie naukowe nitki. Dzięki nim wchodzimy w sieć czarnomorską i śródziemnomorską, która jest tam silnie reprezentowana. A jeśli na dodatek mamy w Thessalonikach swojego „ambasadora”, profesora z pokolenia greckich, powojennych emigrantów, który urodził się w Poznaniu, skończył studia w Polsce i który powitał nas piękną polszczyzną, to wiele problemów w negocjacjach znika.

Na czym będzie polegał pilotaż? Jakie następne kroki?
– Program pilotażowy jest przyjęty na trzy lata. W pierwszym roku tworzyć będziemy na uczelniach biura, które będą odpowiedzialne za współpracę. Nie mają to być jednostki rozbudowane, a sprawne organizacyjne, odpowiedzialne za komunikację. W kolejnym etapie chcemy wdrożyć kilka pilotażowych programów studiów, które będą realizowane na poszczególnych uczelniach. Przyjęliśmy, że dwa projekty dydaktyczne będą dla nas bardzo istotne. Pierwszy, to nowe podejście do edukacji, łączące nauki ścisłe i humanistyczne (Liberal Arts and Sciences). Takie studia już funkcjonują w Amsterdamie i Freiburgu, a w Poznaniu zaczną działać od 2020 roku. Drugi projekt dotyczy multilingwizmu. W oficjalnych dokumentach Unii Europejskiej pojawiło się stwierdzenie, żeby tak zaplanować uczenie, by kolejne pokolenie Europejczyków było2–3–języczne. Myślę, że za chwilę obok Bilingualism Matters w Poznaniu może powstać nowy kierunek studiów (prowadzony z powodzeniem w Strasburgu) – multilingualism. To znak czasów.

Można powiedzieć, że dzięki EPICUR–owi UAM zyskał nowy, naukowy horyzont?
– Jeśli uzmysłowimy sobie, że sto lat temu, ktoś kto zaczynał studia w Poznaniu, właściwie nie miał żadnej szansy, aby gdziekolwiek wyjechać, a po stu latach studenci będą mieli tak szeroki wybór, to jest to ewidentny przełom. Jeśli sto lat temu byliśmy uczelnią młodą, biedną, której rachunki z własnych pieniędzy musiał opłacać Rektor Heliodor Święcicki, a dziś mamy tak szeroki dostęp do świata, to wyraźnie widać ogromny progres. UAM, dzięki konsorcjum EPICUR zyskał nowy horyzont, więc z tym większą radością 7 listopada w Brukseli razem z innymi wyróżnionymi uczelniami zaczniemy program pilotażowy w ramach konsorcjum. Przed nami wielka odpowiedzialność za przyszłość UAM.

Krzysztof Smura
Redaktor Naczelny
Życie Uniwersyteckie


Źródło:

 

Fot. Adrian Wykrota

Liberal Arts and Sciences

Liberal Arts and Sciences


Rafał Witkowski

 Author Herrad of Landsberg  (1125–1195)Program edukacyjny, który dziś najczęściej określany angielskim terminem Liberal Arts and Sciences, nie jest całkowicie nowym w europejskiej tradycji uniwersyteckiej, a wprost przeciwnie. Traktować go należy jako powrót do starożytnej tradycji, z powodzeniem rozwijanej w średniowieczu, i niestety w znacznej mierze zapomnianej w epoce nowożytnej.

Marek Terencjusz Warron (116-27 p.n.e.), wykształcony przez rzymskich i greckich filologów i filozofów, pozostawił po sobie monumentalne dzieło zatytułowane Disciplinarum libri novem (Dziewięć Ksiąg o Naukach). Ta starożytna encyklopedia, dziś niestety zaginiona, oparta była o ideę dwustopniowego podziału nauk. Pomysł ten rozwinął żyjący na przełomie IV i V wieku n.e. rzymski prawnik Marcjanus Kapella. Ułożył on dzieło znane pod umownym tytułem De nuptiis Philologiae et Mercurii (O zaślubinach Filologii z Merkurym), w którym zaproponował (odwołując się do symboliki zaślubin) podział siedem nauk(siedem sztuk wyzwolonych). Tak wprowadzony podział został dostosowany do praktyki szkolnej przez Kassjodora (ok. 485-583). W swoich najważniejszym dziele pt. Institutiones divinarum et saecularium litterarum (O rzeczach boskich i ludzkich), które w wiekach średnich stanowiło punkt odniesienia dla wielu uczonych, zawarł on część De artibus ac disciplinis liberalium litterarum (O sztukach i naukach wyzwolonych). Opisany ostatecznie przez Kassjodora program nauczania był konsekwentnie i z powodzeniem wprowadzony najpierw w szkołach katedralnych, a później w uniwersytetach, które uznać można za najtrwalszy i najbardziej owocny „wynalazek” kultury średniowiecznej Europy. Średniowieczne sztuki wyzwolone obejmowały dwa poziomy. Na podstawowym nauczano trivium, czyli gramatyki (de facto łaciny), dialektyki (logiki) oraz retoryki. Na poziomie wyższym wykładano quadrivium, czyli geometrię, arytmetykę, astronomię i muzykę. Dopiero po zdobyciu fundamentów „nauk wyzwolonych” można była przystąpić do studiowania na innych wydziałach średniowiecznego uniwersytetu, tzn. prawa, medycyny i teologii. W praktyce zakres omawianych lektur i dyskutowanych problemów zależał od wykładowcy, a także lokalnych zwyczajów i uwarunkowań. Jednak wszędzie przygotowaniem do studiowania medycyny (także anatomii i farmacji), prawa (z podziałem na kościelne i cywilne) oraz teologii było uzyskanie solidnych podstaw, łączących wiedzę teoretyczną i praktyczną, np. teorię muzyki i zasady komponowania pieśni, znajomość reguł gramatycznych oraz logicznej i przekonującego przemawiania, prowadzenia arytmetycznych obliczeń i układania kalendarza o oparciu o obserwację nieba i zrozumienie zjawisk astronomicznych.

Rozwój nauk od okresu renesansu prowadził do stopniowego usamodzielniania się poszczególnych nauk, a reformy kształcenia uniwersyteckiego doprowadziły do podziału „sztuk wyzwolonych” na samodzielne dyscypliny wykładane oddzielnie. Uniwersytet w epoce wczesnonowożytnej przypominał bardziej szkołę dla urzędników lub duchownych, a badania naukowe prowadzone były częściej w ramach société des lettres, niż w murach uniwersyteckich. Reformy systemu edukacyjnego, zaprowadzone w początkach XIX w. przez Wilhelma von Humboldta, doprowadziły do powstania nowoczesnej uczelni, opartej o prowadzące badania naukowe i działalność dydaktyczną wydziały. W takiej strukturze nie było miejsca dla dawnego kanonu przedmiotów i zagadnień Artes Liberales. Dalszy, bardzo gwałtowny rozwój wiedzy w poszczególnych dziedzinach, doprowadził do daleko idącej specjalizacji w ramach poszczególnych kierunków studiów, a proces ten pogłębia się wraz z rozwojem nauki.

Proponowany program Liberal Arts and Sciences, określany umownie angielskim terminem, nawiązuje wprost do średniowiecznych pomysłów, które łączyły nauki z kręgu „humanistyki”, jak gramatyka lub retoryka, oraz z kręgu nauk „eksperymentalnych”, jak astronomia. Zwykły powrót do założeń Kassjodora jest z oczywistych względów niemożliwych, albowiem nie sposób przekreślić piętnastu wieków rozwoju nauki. Aczkolwiek powrót do idei sztuk wyzwolonych, łączących w sobie różne obszary nauki od humanistyki do nauk ścisłych, rodzi się dziś jako atrakcyjna oraz innowacyjna propozycja, stanowiąca uzupełnienie, niekiedy fundament, a chyba częściej alternatywę do oferowanego obecnie wykształcenia, opartego o wąsko nakreślone specjalności w poszczególnych fakultetów.

Impulsem do rozwoju Liberal Arts and Sciences był wdrożenie tzw. systemu bolońskiego od lat 90-tych XX w., który umożliwił studiowanie na poziomie licencjackich oraz magisterskim w ramach różnych wydziałów. Założenia te, przyjęte z powodzeniem na obszarze Unii Europejskiej, powiązane z sukcesem programów mobilności studenckiej (np. Erasmus) oraz przemianami społecznym i ekonomicznymi wytworzyły nową przestrzeń do poszukiwań bardziej elastycznego modelu kształcenia, który pozwalałby na zdobywanie umiejętności przygotowujących do rozwiązywania złożonych problemów i różnorodności wyzwań, jakie przynosi nam współczesna cywilizacja.

Program Liberal Arts and Sciences stanowi pogłębione przygotowanie do interdyscyplinarnego poznawania uwarunkowań egzystencji człowieka, który musi odnaleźć się w świecie zmieniających się wartości, opinii, poglądów i perspektyw, analizując krytycznie różne czynniki i tworząc syntetyczny obraz rzeczywistości, odwołując się do pasji poznawania wielokulturowej przestrzeni społecznej oraz ciągłego uzupełniania wiedzy (longlife learning). Tylko powiązanie umiejętności krytycznego myślenia z wszechstronną otwartością na świat i zrozumieniem miejsca człowieka wśród innych ludzi i w przyrodzie może zaowocować pełniejszym i głębszym przygotowaniem do wyzwań, jakie przynosi się świat.

Na temat kondycji humanistyki w początkach XXI w. zapisano już mnóstwo stron i nie sposób nawet streścić głównych wątków tego dyskursu. Wydaje się jednak, że jednym z kardynalnych problemów współczesnej humanistyki jest trudność w komunikacji wynikająca, m.in., z nieznajomości „języka nauki” innej dyscypliny akademickiej, czy radykalnym zawężeniu zainteresowań badawczych.

Oczekiwania stawiane pracownikom podkreślają konieczności ich kreatywności i elastyczności, które są trudne do osiągnięcia przy zbyt wąsko prowadzonej edukacji. Podstawą wszelkiej kreatywności jest intelektualna otwartość, ciekawość poznania czegoś nieznanego oraz dążność do poszukiwania nowych rozwiązań. Doskonały przykładem tak rozumianej kreatywności jest udział humanistów w projektach IT, którzy wskazują na wykorzystywanie nowych dróg rozwoju IT, by była ona społeczne komunikatywna, użyteczna i zrozumiała dla człowieka. Ponieważ technologie IT należą do najbardziej zaawansowanych, a tym samym do najtrudniejszych w społecznym odbiorze, muszą być udostępnione rzeszom odbiorców w inny sposób, niż ekspertom z branży IT. Takim zadaniom sprosta ktoś do tego odpowiednio przygotowany, a ponieważ technologiczne rozwiązania stają się coraz bardziej powszechne i wszechobecne, w naturalny sposób rośnie zapotrzebowanie nie tylko na informatyków-ekspertów, ale także na osoby potrafiące łączyć humanistyczne podstawy ludzkiej egzystencji ze znajomością podstaw nauk eksperymentalnych.

Nowoczesny program studiów Liberal Arts and Sciences narodził się w Holandii, gdzie wprowadzony został w Uniwersytecie w Amsterdamie (Universiteit van Amsterdam), skąd został implementowany do Uniwersytetu we Freiburgu. W obu tych uczelniach zajęcia prowadzone są na poziomie licencjackich tylko w języku angielskim. Mając na uwadze potencjalnych kandydatów z Europy Środkowej oraz krajów pozaeuropejskich proponujemy wprowadzić program studiów w języku polskim oraz angielskim.

Pierwszy rok studiów zawiera przede wszystkim przedmioty zbieżne z przedmiotami oferowanymi studentom w Amsterdamie i we Freiburgu. Dzięki temu zachowane zostaną podstawy funkcjonowania programu w szerszym wymiarze europejskim, co bez wątpienia ułatwi wspólne rozumienie idei sztuk wyzwolonych, wymianę międzynarodową, współpracę w ramach tworzącego się konsorcjum „uniwersytetu europejskiego”. Nauka w pozostałych latach opiera się o równomierny udział przedmiotów z dziedziny humanistyki i nauk eksperymentalnych z naciskiem na naukę języka angielskiego jako podstawowego medium międzynarodowej komunikacji akademickiego. Ponadto, studenci będą musieli zapoznać z podstawami dwóch języków antycznych (greki i łaciny) jako filarów kultury europejskiej. W semestrach od trzeciego do szóstego każdy student będzie miał do wyboru po dwa przedmioty z oferty dydaktycznej innych wydziałów, by mógł rozwijać swoje własne zainteresowania.

Ponieważ obecny system prawny określa, że w przypadku tworzenia kierunku studiów, przyporządkowanego do więcej, niż jednej dyscypliny, należy wskazać dyscyplinę wiodącą, w ramach której będzie uzyskiwana ponad połowa efektów uczenia się (Dziennik Ustaw, poz. 1668, art. 53). Ponadto, studenci muszą być przypisani do konkretnego wydziału uniwersytetu. Z tych względów, jednostką prowadzącą, a de facto, koordynującą funkcjonowanie kierunku Liberal Arts and Sciences będzie Wydział Historyczny, a ponad połowa efektów uczenia się będzie związana z różnego rodzaju aspektami badań historycznych (np. historia kultury, historia sztuki, historia nauki, historia systemów prawnych, etc.).

Absolwent Liberal Arts and Sciences powinien:

  1. podejmować decyzje szybko, zdecydowanie, stanowczo i po krytycznym namyśle (festina lente),
  2. pracować systematycznie, zdobywając praktyczne umiejętności oraz rozszerzając swoje teoretyczne przygotowanie (nulla dies sine linea),
  3. znaleźć równowagę między różnymi dziedzinami wiedzy i funkcjonowania człowieka w społeczeństwie (mens sana in corpore sano),
  4. wychodząc od prostszych zadań zdobywać umiejętności rozwiązywania coraz bardziej skomplikowanych, opierając się na krytycznej analizie zebranych danych (per aspera ad astra).

 

Fot. Herrad of Landsberg (1125–1195)

© 2020-2025 LAS - Liberal Arts and Sciences. Wszelkie prawa zastrzeżone. Webdesign M & J Latosińskie